Hat die Kindheit einen Einfluss auf unser späteres Erwachsenenleben?

Nicht weit von unserem Elternhaus entfernt fand eine Hochzeit statt. 

Es war Jahr 1959.

Wie in alten Zeiten üblich, beobachteten fremde Kinder das schön geschmückte Brautpaar, lauschten der Musik, während die Gäste tanzten, und natürlich wurden die Zuschauer mit Süßigkeiten vom Hochzeitstisch verwöhnt.

Samstagnachmittag, schönes Wetter, meine Schwester steht an meiner Seite und wir lauschen der Musik.

Plötzlich ertönt ein schriller Schrei von der Straße
Das Haus Familie M steht in Flammen“.

Meine Schwester und ich rannten, oder besser gesagt, ich folgte ihr wie verrückt. Wir waren nicht mehr als 700-800 m von diesem Ort entfernt.

Als wir „unser Familienhaus“ erreichten, standen dort noch unverbrannte Balken, die die gesamte Struktur stützten, und die letzten Holzstücke brannten auf dem Boden.

Auch die Tiere verendeten – es war niemand zu Hause und der Wind trug die Funken sehr schnell zu den Wirtschaftsgebäuden und ebenso schnell fing das Baumaterial für das neue Haus, das frühzeitig gekauft worden war,

Feuer.

Innerhalb weniger Minuten stand mein Haus, in dem ich vor weniger als einer Stunde noch gefrühstückt hatte, in Flammen.

Wir wurden von Nachbarn aufgenommen, die eine Zweizimmerwohnung mit Küche und zwei erwachsenen Söhnen hatten.

Ein Zimmer wurde uns zugewiesen.

Hilfe kam aus vielen Richtungen, was unsere Eltern natürlich zu einer sofortigen Entscheidung veranlasste:

Wir müssen das Haus sofort wieder aufbauen.

Sie arbeiteten über ihre Verhältnisse.

Mutti bezahlte das mit einer schweren Krankheit, ihr geschwächter Körper „fing“ sich Tuberkulose ein. Ich erinnere mich an einen Nachttisch neben dem Bett, auf dem ein großer Behälter mit Medikamenten stand – zur Heilung von Löchern in der Lunge.

Es gab sehr kritische Momente, bis zu ihrem Tod erzählte sie uns von einem Fall, der sie schockierte und ihr gleichzeitig Heilung brachte.
Sie wiederholte immer wieder, dass sie die Mutter Gottes gesehen habe, die sie getröstet habe: „Hab keine Angst, du wirst leben“.
Sie sagte immer, sie sei sich nicht sicher, ob es ein Traum war oder ob es in diesem kritischen Moment wirklich passiert ist.

Ich erinnere mich an das Foto von meiner ersten heiligen Kommunion.

Ich war 9 Jahre alt – meine Mutter war mit meinem jüngsten Bruder schwanger.

Die gesundheitlichen Probleme, die noch nicht ganz überwunden waren, brachten weitere Probleme mit sich. Nach einer Operation begann sie zu schnell zu arbeiten. Die Auswirkungen zeigten sich sofort – sie musste lange Zeit im Krankenhaus bleiben.

Sie wurde mir, einem 9-jährigen Mädchen, mit meinem Vater „auf dem Bauernhof“ überlassen.
Wir standen im Morgengrauen auf, um alles zu erledigen, uns Frühstück zu machen und pünktlich zu sein, denn er musste um acht Uhr zur Arbeit und ich um acht Uhr zur Schule gehen – ein Fußmarsch von fast 2 km.

Wir funktionierten.

Ein paar gute Wochen, freitags, mittwochs und sonntags, habe ich nicht an meine Kindheit gedacht – Papa hat sie immer wieder erwähnt und „mit mir geprahlt, dass ich es geschafft habe“.

Ich habe schon als Kind Lebenserfahrung gesammelt, vielleicht ein bisschen zu früh!

Das neue Haus wurde schnell gebaut, wir zogen ein, als noch nicht alles fertig war, damit unsere Wohltäter wieder Platz für ihre Kinder und Familie hatten.

Ich erinnere mich noch sehr gut daran, wie viel Angst ich nachts hatte. Ich sah furchtbare, dunkle, sich bewegende Flecken vor meinen Augen. Niemand hatte Zeit für meine „kindischen Beschwerden“.

Und so wuchs ich auf, mit der Verpflichtung, fleißig, hart und gründlich zu sein.

Ich erinnere mich, dass ich mich schon als Kind gefragt habe, woher alles kommt, was uns umgibt, ich habe alles bewundert, was mich umgibt und was lebt.

1964, im Sommer, wurde mein jüngster Bruder geboren.
Der Winter in Polen in diesem Jahr war einer der kältesten, an die ich mich seit meiner Kindheit erinnern kann. Die Temperatur erreichte nachts minus 40’Celsius und am Morgen sorgte die Sonne für schmelzende und natürlich unangenehme Nässe und Feuchtigkeit.

Diese Nacht

war einer der kältesten, also heizten meine Eltern die Wohnung mit einem gusseisernen Herd zusätzlich zum Küchenherd.

Sie legten ein paar Holzscheite auf den bereits abgekühlten Herd, damit er austrocknete und sie morgen das Frühstück darauf zubereiten konnten.
Mein Vater legte ihnen seine völlig durchnässten Schuhe an.
Abends wusch Mama, wie jeden Tag, die Windeln und hängte sie auf die Leine, damit sie in der Wärme des Morgens trocknen konnten.

Und wir sind eingeschlafen.

Meine Eltern mit meinem kleinen Bruder, meiner Großmutter und ich – auf einem Zusatzbett, direkt neben dem warmen Herd.

Ich kann nicht sagen, was mich geweckt hat, ich öffnete die Augen und hatte einen Blackout – wie gesagt, ich konnte meine Stimme nicht verstehen.

Der gesamte Teil der Wohnung stand in Flammen.

Alles hat gebrannt.

Mein Vater hatte Verbrennungen dritten Grades an den Füßen, verkohlt, ich erinnere mich noch.
Wir hatten keine Zeit, nach Schuhen zu suchen.

Und wenn ich nicht aufgewacht wäre ????
oder
Was wäre, wenn mich jemand nicht geweckt hätte?

Welche Auswirkungen haben all diese Kindheitserfahrungen auf unser Leben als Erwachsene?

Czy dziecinstwo ma wplyw na nasze dalsze, dorosle zycie ???

    Niedaleko od naszego rodzinnego domu odbywalo się wesele.

Był rok 1959.

Jak to dawniej bywalo, obce dzieci przygladaly się pięknie przystrojonej pannie młodej, sluchaly muzyki, która przygrywala dzwiecznie do tanca zaproszonym gościom i naturalnie przygladajace się osoby były częstowane slodkosciami ze stolu weselnego.

Sobotnie popołudnie, piekna pogoda, moja siostra stoi u mojego boku i przysłuchujemy się muzyce.

Nagle, dzochodzi z ulicy przeraźliwy krzyk

„U M…a  się pali”.

Bieglysmy z moja siostra, a raczej ja za nia, jak szalone. Nie dzielilo nas więcej od tego miejsca jak 700-800m.

Po dotarciu do „naszego rodzinnego domu” z którego pozostaly stojące niedopalone belki podtrzymujące jeszcze tego ranka jego cala konstrukcje i dopalające się na ziemi ostatnie sztuki drewna.

Zwierzeta tez zginely – nie było nikogo w domu a wiatr przeniosl bardzo szybko iskry na budynki gospodarcze i rownie szybko ulegl pożarowi zakupiony już wcześnie material budowlany na nowy dom.

W przeciągu kilkunastu minut, mój dom, w którym jeszcze przed niecala godzina jadlam sniadanie lezal na ziemi w dopalających się zgliszczach.

Przygarneli nas sąsiedzi, ludzie, którzy mieli 2 pokojowe mieszkanie z kuchia i dwojke dorastajach synow.

Jeden pokoj dostaliśmy my.

Pomoc przychodzila z wielu stron co dopingowalo naturalnie rodzicow do podjęcia  natychmiastowej decyzji – musimy natychmiast odbudowac dom.

Pracowali ponad sily.

Mamusia zaplacila za to ciezka choroba, osłabiony od przepracowania organizm „chwycil „gruzlice. Pamietam stojąca obok lozka szafke nocna a na nim olbrzymi pojemnik z lekami – na zaleczanie dziur w plucach.

Były bardzo krytyczne momenty, do swojej smieri opowiadala nam pewien przypadek, który nia wtedy wstrzasnal i przyniosl jej rownoczesnie uzdrowienie.

Wciąż to z szacunkiem powtarzala, ze zobaczyla Matke Boza, która ja pocieszyla „ Nie boj się, będziesz zyc”.

Zawsze zaznaczala, ze nie była pewna czy był to sen czy naprawdę już w tym bardzo krytycznym momencie stało się to na jawie.

Pamietam zdjecie z mojej I -szej Komunii Swietej.

MIalam 9 lat- mamusia była w ciąży z moim najmłodszym bratem.

Problemy zdrowotne, które jeszcze się nie całkowicie skonczyly, pociagnely za sobą następne. Po przebytej operacji za szybko zaczela pracować. Skutki pokazaly się natychmiast – wyladowala w szpitalu na dluzszy czas.

 Zostalam ja, 9 letnia dziewczynka z moim tatusiem ”na gospodarstwie”.

Wstawanie o swicie, żeby wszystko obrobić, zrobić nam sniadanie i zdazyc, on do pracy na osma a ja do szkoły tez na osma – prawie 2 km drogi do pokonania, na pieszki.

Funkcjonowaliśmy.

Kilka dobrych tygodni, piątek, swiatek i niedziela – nie myslalam o swoim dzieciństwie – wciąż tatuś o tym wspominal i „chwalil się mna, ze dalam rade”

Nabieralam doświadczenia życiowego już od dziecka, może trochę za wcześnie!

Nowy dom został wybudowany szybko, wprowadziliśmy się do niego, gdy jeszcze nie wszystko było wykończone dlatego, żeby nasi dobroczyńcy mieli znowu miejsce dla swoich dzieci i swojej rodziny.

Pamietam bardzo dobrze, ze panicznie balam się w nocy.  Przed oczyma widziałam jakies potworne ,ciemne, poruszające się plamy. Nikt nie miał wtedy czasu na takie moje „dziecinne narzekania”.

I tak rosłam, z zakorzenionym już wtedy obowiązkiem pilności, pracowitości i dokladnosci.

Pamietam, już jako dziecko zastawialam się skad się to wszystko, co nas otacza wzielo, podziwiałam wszystko co mnie otaczalo, a co zylo.

W 1964 roku, w lecie  pojawil się na swiecie mój najmłodszy brat.

Zima w Polsce tego roku była jedna z najsroższych jakie od dziecka pamiętam. Temperatura dochodzila do minus 40’Celsjusza w nocy a rano slonce powodowalo roztopy i naturalnie nieprzyjemne mokro i wilgoc.

TA  noc

 miała być jedna z najzimniejszych, dlatego rodzice dodatkowo, do pieca kuchennego  dogrzewali  mieszkanie zeliwnym piecykiem.

Na już ostygnietym piecu kuchennym polozyli kilka drewien, żeby wyschly i żeby można było jutro na nich ugotować sniadanie.

Mój ojciec polozyl na nich swoje, doszczętnie przemoczone buly.

Wieczorem, jak codziennie mamusia wyprala pieluszki i rozwiesila prowizorycznie na sznurach, żeby w cieple do rana jej wyschly.

I polozylismy się spac.

Moi rodzice z moim maleńkim bratem, moja babcia i ja – na dostawionym lozeczku, najbliżej ciepla dochodzącego od piecyka.

Nie umie powiedzieć co mnie obudzilo, otwarlam oczy i zaniemowilam- dokładnie tak jak mowie, nie mogłam wydobyc z siebie glosu.

Cala czesc mieszkania stala w płomieniach.

Plonelo wszystko.

Mój ojciec miał na nogach oparzenia 3ciego stopnia, zwęglenia, do dziś pamiętam.

Nie było czasu na szukanie butow.

A gdybym się nie obudzila ????

albo

Gdyby to mnie ktoś nie obudzil  ???

Jaki wpływ maja te wszystkie przezycia z dzieciństwa  na nasze dorosłe zycie ???


Trustpilot